Translate

czwartek, 8 października 2015

Marek Bem "Sobibór"

Marek Bem "Sobibór"

We wstępie do książki Marek Bem napisał: „Zagłada dokonana w Sobiborze nie tylko odsłoniła inne oblicze współczesnej cywilizacji, lecz także uświadomiła ludzkości, że jeżeli ludobójstwo na tak masową, zindustrializowaną i zbiurokratyzowaną skalę mogło wydarzyć się w jednym miejscu, to może wydarzyć się wszędzie, gdyż mieści się w ramach ludzkich możliwości. (….) Przeraża mnie myśl o niezakłóconym spokoju, w jakim popełniono 300 tysięcy morderstw. W czasie, kiedy mordowano Żydów w Sobiborze za to tylko, że byli Żydami, parę metrów od ogrodzenia obozu, na stacji kolejowej Sobibór, codziennie zatrzymywał się pociąg pasażerski, ludzie wracali do domów, odwiedzali znajomych, (….) niedaleko obozu dzieciaki wypasały krowy”.

Na ponad 800 stronach książki Autor zawarł wnikliwą analizę historii i funkcjonowania obozu. Czytelnik znajdzie informacje o powstaniu obozu, niemieckiej załodze,  więźniach, deportacjach, procesie eksterminacji, buncie więźniów i jego konsekwencjach, liczbie ofiar. Monografia ma charakter wielodziałowy i opracowana jest na bazie unikalnych  dokumentów, zeznań, relacji, akt procesowych, sprawozdań, map, szkiców, planów, filmów i zdjęć.

Dodatkowym atutem książki są relacje bezpośrednich świadków. Marek Bem od października 2007 do marca 2008 r. odwiedził kilkunastu byłych więźniów, mieszkających dziś m. in. w Seattle, Los Angeles, Miami, Nowym Jorku, Jerozolimie, Amsterdamie, Kijowie, Riazaniu, Paryżu. Te kilka miesięcy w podróży było wyścigiem z czasem: w 2007 r. zmarł Yehuda Lerner, w 2008 r. – Dov Freiberg, a rok później Kurt Ticho i Salomea Hanel. Zebrane wspomnienia ocalonych wniosły do książki także element emocji, tak ważny w przypadku opisywania procesu ludobójstwa.

poniedziałek, 28 września 2015

Samuel Willenberg, „Bunt w Treblince“

Samuel Willenberg, „Bunt w Treblince“

        Książka nie jest zwykłą opowieścią o wojnie i życiu więźniów w nazistowskich obozach. Willenberg opowiada o rzeczach, w które trudno uwierzyć, które trudno sobie wyobrazić i przyjąć do wiadomości. Świat opisany na kartach książki zdaje się być nie do pomyślenia. 
A jednak całkiem niedawno na 13 hektarowym skrawku ziemi ukrytym w lasach stworzono fabrykę, której zadaniem było uśmiercanie ludzi. Ośrodek zagłady Treblinka II został utworzony wczesnym latem 1942 r. z przeznaczeniem eksterminacji Żydów z Generalnego Gubernatorstwa.
    Jego powstanie związane było z realizacją kolejnej fazy „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” w nazistowskiej strefie wpływów w Europie. Pierwsze transporty Żydów zaczęły przyjeżdżać do Treblinka w lipcu 1942 r. z Warszawy. Do października 1943 r., kiedy to obóz zlikwidowano, w trzech komorach gazowych, które wykonała niemiecka firmaSchönbrunn z Legnicy pod nadzorem Richarda Thomalla, uśmiercono około 800
Obóz zagłady Treblinka II
tys. ludzi, głównie Żydów z Warszawy. 
20 października 1942 r. w transporcie liczącym blisko 7 tys. Żydów z Opatowa został przywieziony 19 letni Samuel Willenberg. Przypadek sprawił, że odłączono go od głównej grupy ofiar, która po rozebraniu do naga i pozostawieniu przywiezionego mienia kierowana było do komór gazowych. 
Samuel Willenberg
Willenberga przydzielono do grupy więźniów, których zadaniem było sortowanie ubrań ofiar. „Kacap” – tak współwięźniowie nazywali Willenberga – przez kilkanaście następnych tygodni sortował na placu transportowym ubrania pozostawione przez zagazowanych Żydów. Pewnego dnia, o czym pisze nie ukrywając silnych emocji, natrafił na płaszczyk i inne części garderoby swoich dwóch sióstr. 
          Następnie został członkiem kilkuosobowej grupy więźniów, którzy pod nadzorem uzbrojonych Ukraińców wychodzili na zewnątrz obozu i wycinali gałęzie sosnowe, którymi następnie uzupełniali ogrodzenia obozowe. Wtedy Wilenberg zaczął myśleć o ucieczce.Już we wrześniu 1942 r. wśród więźniów zrodziła się myśl o zniszczeniu fabryki śmierci i zorganizowanej ucieczce. Dzięki więźniom, którzy z racji wykonywanych czynności mogli poruszać się po całym terenie obozu nawiązano kontakt pomiędzy poszczególnymi grupami więźniów. Planowano zakupić u wachmanów broń i użyć jej przy planowanej na 15 czerwca 1943 r. akcji. Plan jednak nie powiódł się. Bunt więźniów Treblinki miał miejsce 2 sierpnia 1943 r. kiedy transporty Żydów, już nie tylko z Generalnego Gubernatorstwa, ale z Bułgarii, Grecji, Holandii, Francji, Czech, Słowacji, Austrii, Niemiec, przybywały do obozu coraz rzadziej. Więźniowie zatrudnieni w grupach roboczych (tzw. Komandach) zaczęli się obawiać, że przyspieszy to ich likwidację. Spośród ok. 800 więźniów przebywających w momencie buntu w obozie, uciekło około 200-300 osób. Uczestnicy buntu uzbrojeni w narzędzia do prac leśnych (siekiery) oraz karabiny zdobyte na ukraińskich strażnikach i skradzione ze zbrojowni, o wyznaczonej godzinie przystąpili do ucieczki. Sygnałem był wybuch granatu w barakach niemieckiej załogi
Pożar na terenie obozu zagłady Treblinka II
w czasie buntu więźniów 2 sierpnia 1943.
obozu i pożar cysterny z benzyną podpalonej przez dwóch mechaników Żydów z Polski i Czech. „Niedaleko od garażu unosił się słup ognia. W szatańskim jakby tańcu płonęły niemieckie baraki. Wyschnięte gałęzie sosny wplecione w płot płonęły jak wąż, który ciągnie za sobą ognisty ogon. Cała Treblinka stanęła w płomieniach” – wspomina Willenberg. Wśród gradu kul karabinowych strzelających Ukraińców i niemieckiej załogi obozu więźniowie skierowali się w stronę jednej z bram obozowych, inni ruszyli prosto na zasieki z drutu kolczastego i zapory czołgowe, które broniły z zewnątrz dostępu do obozu. Po trupach martwych kolegów więźniowie uciekali w okoliczne lasy. „Gdy dobiegliśmy do parkanu, naszym oczom ukazał się straszny widok. Pełno rozrzuconych trupów. Wśród zapór czołgowych stali, wyprostowani jak pomniki, zabici więźniowie. Masa ludzka tworząca jakby pomost leżała na drutach kolczastych i zaporach.” – taki widok utkwił w pamięci Willenberga.
W wyniku błyskawicznej akcji pościgowej przeprowadzonej przez Niemców i pomocnicze oddziały ukraińskie udało się oprawcom wyłapać i zlikwidować większość uciekinierów. Jedynie 68 więźniów przeżyło ucieczkę i dotrwało do zakończenia wojny. Jednym z nich był właśnie Samuel Willenberg.
Link do książki:
Samuel Willenberg „Bunt w Treblince“

wtorek, 22 września 2015

Danuta Brzosko-Mędryk "Niebo bez ptaków"

Danuta Brzosko-Mędryk "Niebo bez ptaków"

"więźniowie zabierają kotły i zaczynają rozgrzebywać śnieg. Skórki spleśniałego chleba i inne odrażające resztki błyskawicznie znikają w ich żołądkach. Patrzymy przerażone, zbijamy się w gromadę, radzimy. Po chwili wynosimy resztki zapasów - chleb, czosnek i cebulę. Pasiaki rzucają się na jedzenie, z ust cieknie im gęsta ślina, łapczywie łykają, krztusząc się. Świst pejcza. To kapo wali po plecach i głowach biedaków. Bat przecina nie zagojone na twarzy rany, rozjątrza ręce pokryte wrzodami. Więźniowie nie rzucają jedzenia. Zaciskam zęby, aby nie wyć z rozpaczy. Za mną któraś szlocha, inna, wymiotując, opiera się o barak. Spostrzega to jeden z więźniów, biegnie i rękoma zbiera wymioty"
Ciężko mi ocenić tę książkę, bo jest to właściwie spis wspomnień, ciężkich, makabrycznych wspomnień z obozu koncentracyjnego. Mogę powiedzieć tylko tyle, że autorka ma świetne pióro i potrafi wszystko pokazać w sposób realistyczny, a jednocześnie barwny. Od razu przenosimy się do jej świata i możemy odczuć wszystko tak jak ona. 
Niewątpliwie ciekawa pozycja, dzięki której poznajemy realia pracy w obozach i pogłębiamy swoją wiedzę.
Książka „Niebo bez ptaków”, była powodem dla którego w 1971 rząd USA powołał autorkę na bezpośredniego świadka w procesie o deportację zbrodniarki wojennej Hermine Braunsteiner-Ryan ( zdjęcie obok).Która czasie drugiej wojny światowej osobiście torturowała oraz uczestniczyła w mordowaniu kobiet i dzieci.W trzecim procesie załogi Majdanka sąd uznał ją winną w trzech z dziewięciu punktach oskarżenia: selekcji i zamordowania 80 ludzi, "Akcji Dzieci" (Kinderaktion) i pomocnictwa do morderstwa w 102 przypadkach, uczestnictwa w selekcji i współudział w zamordowaniu 1000 więźniów.30 maja 1981 została skazana na karę dożywotniego więzienia. Tym samym był to najwyższy wymiar kary wymierzony w trzecim procesie załogi Majdanka.W 1996 roku w wieku 77 lat została ułaskawiona ze względu na zły stan zdrowia.Zmarła 19 kwietnia 1999 roku w Bochum

środa, 7 stycznia 2015

Bogdan Suchowiak "Neuengamme"

Bogdan Suchowiak "Neuengamme"

          Bogdan Henryk Suchowiak (ur. 29 listopada 1905 w Poznaniu; zm. 20 lipca 1991 w Warszawie) - oficer Wojska Polskiego, więzień niemieckich obozów koncentracyjnych. 
                   Bogdan Suchowiak walczył jako oficer w wojnie obronnej 1939. Dostał się do niemieckiej niewoli, z której uciekł 10 października 1939. 7 sierpnia 1940 został aresztowany i poprzez Fort VII w Poznaniu, KL Buchenwald trafił do KL Neuengamme, gdzie otrzymał numer obozowy 3524. 
                 Książka jest opisem powstania, funkcjonowania i zamknięcia obozu w Neuengamme oraz tragedii, która wydarzyła się w zatoce Lubeckiej, w której uczestniczyli więźniowie tego obozu 
Jak autor pisze w swojej książce „…Świadomość faktu , że pierwsza praca, jaka ukazała się w języku polskim o obozie koncentracyjnym ,przez, który przeszło siedemnaście tysięcy Polek I Polaków, a ośmiuset Czechów i Słowaków, została napisana przez Czecha, skłoniła mnie do sięgnięcia przez pióro….” 
          Sam pisarz argumentuje, że książka, o której wspomniał, a była to „Cap Arkony” Emila Frantiska zawierała całe mnóstwo błędów i niezgodności z prawdą co go osobiście irytowało. 
A  fakt tragedii polaków, którym tam odebrano życie jest już dobrym powodem, by o nich napisać. 
             W książce pan Henryk starał się zawrzeć całą historie obozu co zmieniło ją w rodzaj kieszonkowej encyklopedii obozu Neuengamme w raz z podobozami, które autor dość dobrze opisał. Dzięki temu nie trzeba szukać informacji na dany podobóz w innych źródłach.
              Miłym zaskoczeniem był dla mnie koniec książki, gdzie można spotkać coś w rodzaju analizy jak doszło do tragedii i jakie były jej skutki. Autor dokopał się do dziennika rozkazów pilotów, którzy bombardowali statki na zatoce, w których byli więźniowie dzięki czemu tworzy się pełen obraz tego co tam się wydarzyło. 
                  Jakby tego było mało w książce przytoczony jest fragment przewodu sądowego, dotyczącego Lagerfurera Antona Thumanna, ponieważ miał on decydujący wpływ na warunki życia więźniów w obozie 
              Jeśli ktoś interesuje się obozem w Majdanku to tutaj ma okazje zapoznać się z dalszymi losami kata z Majdanka, który był kierownikiem więźniarskiej części obozu (Schutzhaftlagerführer) w obozie Majdanek. Od lipca 1944 do maja 1945 pełnił taką samą funkcję w obozie Neuengamme (KL). 
               Ogólnie książka w moich oczach wypadła dobrze, choć może zawieść się ten, kto szuka szczegółowego opisu każdego dnia z codziennego życia więźniów, ponieważ autorowi bardziej zależało na szerszym opisie tematu.                            Jako ciekawostkę mogę dodać, że w powyższym obozie został osadzony Józef Tusk, dziadek naszego premiera. Jako powód aresztowania podano:Fanatischer Pole gefahrdet die Sicherheit des deutschen Staates (polski fanatyk - zagraża bezpieczeństwu Rzeszy). Przebywał tam do 26 sierpnia 1942 roku.Rajmund Tusk, syn Józefa mówi, że w zwolnieniu z obozu pomógł mu prawdopodobnie właściciel fabryki, Schatz, u którego zatrudniona była mama.  
                                   Szczerze polecam 

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Kwiatkowski Jerzy 485 dni na Majdanku

Kwiatkowski Jerzy 485 dni na Majdanku


Jerzy Kwiatkowski był absolwentem ginnazium w Czerniowcach.Studiował na Un.w Wiedniu,gdzie uzyskał tytuł drprawa. 
Po powrocie mieszkał w Warszawie. Został dyrektorem Polskiego Banku Przemysłowego, a następnie współwłaścicielem fabryki 
obrabiarek "Pionier" 
Zostaje aresztowany przez gestapo 18.02.1943 i osadzony na Pawiaku,26.03.1943 przekazany do Majdanka
, gdzie przebywa do 22.07.1944 - słynne 485 dni na nastepnie obóz Auschwitz aż do obozu Sachsenhausen,gdzie doczekał wyzwolenia. 
Można, by powiedzieć, że to tyle. Historia jak tysiące innych. 
Ale dla mnie nie, zawsze staram się znaleźć w książce drugie dno. Bo zazwyczaj można je odnaleźć. 
W tej akurat moją uwagę zwraca różnica jaką reprezentuje autor między tzw. Inteligencją i prostymi ludźmi. Dla niego samego jako osadzonego w obozie między tak różnymi ludźmi meczące było samo słuchanie języka, który zapewne nie był wyszukany. 
Ciekawe też jest spostrzeżenie jednego z współwięźniów na temat traktowania więźniów przez Niemców. Na apelu którymś z kolei pewien żyd stwierdził "Liczą nas jak złoto, traktują jak gówno.". W tym może brutalnym i dobitnym zdaniu autor słów zawarł to, co przewija się w każdej książce o obozach. 
książka jest bardzo dobrze napisana i świetnie się ją czyta. Nie zawiera bardzo dramatycznych scen przez to może też trafić w ręce wrażliwych czytelników

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Żeromski Tadeusz "Międzynarodówka straceńców"

Żeromski Tadeusz "Międzynarodówka straceńców"

               Autor podczas okupacji niem. pracował jako woźny w browarze Haberbuscha i Schielego. Aresztowany, był więźniem obozów koncentracyjnych w Sachsenhausen, nast., do końca wojny, Mauthausen. 
                W tej krótkiej opowieści opisuje urywek obozowego życia, który zaczyna się w lutym 1945 roku w obozie Sachsenhausen. W tym czasie wszyscy więźniowie byli ewakuowani w głąb rzeszy co i nie ominęło bohatera tej powieści, który leżał w rewirze. Więźniowie tego transportu trafili do obozu, którego zła sława była już, wtedy znana wszystkim. jak mówi sam bohater"..Każdy z nas wiedział od dawna, że stamtąd się nie wraca..." 
          Jednak sama relacja autora wskazuje, że pomimo tej czarnej sławy można przeżyć i w najgorszych miejscach... 
            Książka jest krótka liczy sobie ledwie 76 stron w formacie nie większym niż A6 i z 22 kartkami przedmowy. Więc prawie wydanie kieszonkowe. 
Po przeczytaniu tytułu spodziewałem się patosu rodem z PRL i nie myliłem się. Zalatuje propagandą, która irytuje mnie w tego typu relacjach. Lecz ze względu na to, że większość Polskich autorów pisało w tamtych czasach, gdy cenzura nie była tylko słowem, więc trzeba się z tym godzić. 
            Czy warto sięgnąć po tą "broszurkę"? Hmmm..., jeśli ktoś interesuje się tą tematyką to powinien czytać wszystko, bo w każdym opisie, choć krótkim można znaleźć coś nowego.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Franciszek Stryj "W cieniu krematorium"

Franciszek Stryj "W cieniu krematorium"

               "Gdyby wszystkie ofiary zbrodniczego reżimu stanęły na apel oskarżenia i gdyby krew
Przelana z woli opętańca pokryła jeden szmat ziemi, a ogrom krzywdy ludzkiej zakuto w
jeden pomnik grozy, powstałby jedyny w dziejach obraz, niepojęty umysłem ludzkim."
             Czytając książki o obozach można natrafić na straszne obrazy poniewierania i upokarzania człowieka. To, co potrafili wymyślić naziści tylko po to by w wyszukany sposób sponiewierać człowieka przekroczyło możliwości mojej wyobraźni i sądzę, że nie tylko mojej. A jednak, choć by wymieniać tu wszystkie te straszne pomysły i rodzaje tortur są niewielkie szanse by trafić na to, co wśród wielu więźniów uchodziło za największą torturę.
             O co chodzi ? Bicie ? Eksperymenty medyczne? Głodzenie? A może gazowanie ? Wszystkie te rzeczy były straszne, ale najstraszniejszą męczarnią było nic innego jak…czas.
           Człowiek może wytrzymać piekło głodu, bólu i poniewierania wtedy i tylko wtedy, gdy ma nadzieje, że to wszystko się skończy i wstanie nowy dzień, który będzie końcem gehenny. Nie ważne czy będzie to dzień, tydzień czy godzina.
Ważne, że się skończy, że jest nadzieja.
Nadzieja.....
Nadzieja to najsilniejszy środek przeciwbólowy.
Nadzieja to takie coś, co potrafi człowieka nakarmić i ogrzać
I wreszcie.. Nadzieja to ta ostateczna myśl, która gdy już nie masz siły podpowiada ci „jeszcze trochę, za chwile to się skończy…wytrzymasz dasz rade…”
          A co się dzieje, gdy nie wiadomo jak długo potrwa piekło, do którego człowiek trafił? 
         Jak wtedy można mieć nadzieje? Jakiej myśli wtedy się chwycić?
Nawet sam komendant Franz Ferdinand Hoess który sam był skazany w 1923 r. na 10 lat pozbawienia wolności za morderstwo twierdził, że sama ta myśl potrafiła tak więźnia podłamać, że chodził jak struty tracił chęć do walki o życie i dzięki temu łatwo było takim człowiekiem kierować. 
I tą sama praktykę naziści stosowali w obozach oraz więzieniach.
         W takiej właśnie sytuacji znalazł się Pan Franciszek. Został oskarżony o "...napaści na osobę FUhrera, NSDAP, na zaprzyjaźniony i
związany z narodem niemieckim naród włoski, oraz o usiłowania zasiania fermentu w
sercach Niemców w Rzeszy..." A mówiąc wprost bohater wyraził się negatywnie o Włochach w liście do brata, za co otrzymał karę więzienia w wysokości 15 miesięcy.
          Lecz 15 miesięcy dla nazistów to nie to samo, co 15 miesięcy dla każdego człowieka. W przypadku bohatera tej książki, który aresztowany 10 marca 1941 odsiedzenie tego wyroku zakończyło się 8 maja 1945.
Cóż...Dziwna sprawiedliwość tamtych czasów....